Zaznacz stronę

Madonna dla Michasi…

Witajcie po mojej długiej nieobecności… Miniony rok był rokiem trudnym… pełnym strat… Odeszły bliskie mi osoby… To dlatego ciężko było mi poświęcić się rękodziełu. Brak bliskich przełożył się na brak weny, twórczą niemoc …

Ale rok 2018 mam już za sobą… i po raz pierwszy od dawna wypełnia mnie nadzieja, na lepsze…

Pisałam ten post kilka razy. Pierwotnie był on długi, ale równocześnie okazał się nazbyt osobisty i dotkliwy…

Będzie więc krótko i  jak najbardziej bezboleśnie… choć jest to niemożliwe…

Ale od początku…

Znacie ten obraz?

A wiecie, że nie przedstawia on Marii z Jezusem? Choć przyjęło się tak uważać…

Ano nie…

Obraz ten, to dzieło  Roberto Ferruzzi z Dalmacji (1853-1934)

i w zamierzeniu nie miało żadnego związku z religią…

Artysta sportretował 11-to latkę Angelinę Cian, która trzymała na rękach swojego młodszego brata, pomagając tym matce w wychowaniu rodzeństwa, co było zwyczajowym obowiązkiem w tamtych czasach. Ujęła go jej piękna, delikatna i słodka twarz, ale równocześnie obecne na niej zmęczenie… Była przecież jeszcze dzieckiem, a już roztaczała opiekę, niemal matczyną, nad rodzeństwem. Dlatego Ferruzzi zatytułował obraz „Maternità”, co znaczy „Macierzyństwo” .

W 1897 roku pokazał swój obraz na wystawie Biennale w Wenecji i świat oszalał na jego punkcie! Natychmiast stał się sławny i kupiony za astronomiczną wówczas cenę 30 tysięcy lirów przez Alinari Brothers, najstarszą na świecie firmę fotograficzną z Florencji, założoną w 1852 roku. Nim go odsprzedali, zapewnili sobie prawo do jego reprodukcji. Oryginał popłynął z nowym właścicielem do Ameryki, jednak tam nie dotarł… Statek zatonął wraz z całym ładunkiem. Jedna wersja głosi, że z powodu burzy inna, że został storpedowany przez Niemców.

Obraz przypadł do gustu tak bardzo w kręgach kościoła katolickiego, że stworzono nową ideologię dla jego powstania (że przedstawia Matkę Boską z dzieciątkiem Jezus na rękach), domalowano aureolę oraz wymyślono nowy tytuł: „Madonna”, „Madonnina”. W tej właśnie wersji rozpowszechniany jest do dnia dzisiejszego, mimo niezgodności z prawdą.

Gdy Angelina podrosła, wyszła za mąż za Antonio Bovo, a w 1906 roku para przeniosła się do Ameryki i zamieszkała w w Oakland w Kalifornii. Mieli dziesięcioro dzieci. W 1929r. mąż Angeliny zmarł w wieku 42 lat, a młoda wdowa tak bardzo pogrążyła się w żalu, żałobie i rozpaczy, że trafiła do szpitala psychiatrycznego, gdzie pozostała aż do śmierci w 1972r, dzieci zaś trafiły do sierocińca. To smutne, że nikt nie poznał faktu z jej życia, że była modelką pozującą do jednego z najbardziej znanego na świecie obrazu (oraz wielu, wielu, wielu… jego reprodukcji i zdjęć).

Tajemnicę odkryła dopiero siostra Angela Maria Bovo, która była siódmym z dziesięciorga dzieci Angeliny i Antonia Bovo. Zachęcona przez inną zakonnicę, udała się do Włoch, by poznać swe korzenie i rodzinę, której nie znała. W Wenecji odnalazła dwie 80-cio letnie siostry Angeliny Cian. Jedna z ciotek zaproponowała, że pokaże jej, jak jej mama wyglądała w dzieciństwie. I co pokazała? Obraz, który widzieliście na początku mojego posta! Niebywałym zaskoczeniem i przeżyciem dla siostry Angeli była informacja, że znana jej twarz Najświętszej Maryi Panny, to tak naprawdę twarz JEJ matki.

Obraz ten „od zawsze” był moim ulubionym…  Widywałam go u moich dziadków.  Nie wiem, co w nim tak na mnie działało, ale od dziecka, jako jedyny „święty” obrazek,  budził we mnie ciepłe odczucia, radość i spokój… Więc, kiedy zrodził się pomysł ręcznego wykonania kojącego obrazu Matki Boskiej wiedziałam, że ta grafika będzie najodpowiedniejsza. Wtedy jeszcze nie znałam jego historii…

W mojej wersji, obraz powstał dla Michasi, babci MMŻ  (w jednej z naszych rozmów wspomniała, że go bardzo lubi), w prezencie urodzinowym. Jednak, nim go ukończyłam Michasia miała wylew i zapadła w śpiączkę…

Obraz czekał, aż nasza „śpiąca królewna” otworzy oczy i obdarzy nas swym jowialnym uśmiechem. Takim, jakim tylko babcie potrafią obdarzać swoje wnuki… Poczęstuje galaretkami, zapyta co u nas, da na drogę Pryncypałki…

Tak się jednak nie stało…

Michasia wróciła do tamtego świata…

Obraz pozostał w tym…

I będzie nam zawsze o niej przypominał…

Pryncypałki również…

Wykonanie...

Obraz jest sporych rozmiarów. Powstał na płótnie, miejscowo szpachlowanym. Grafika została przeze mnie przerobiona i transferowana na blejtram, domalowywana ręcznie. Ramę wykonałam z masy samourwardzalnej. Całość opatrzyłam miejscowo spękaniami i  postarzyłam woskami, by obraz wyglądał na wiekowy. Elementy zaakcentowałam kilkoma odcieniami złota, starego srebra i brązu dla lepszego efektu.

Zdjęcia użyte w poście...

zdjęcia zaczerpnięto z: euganeamente.it, wikipedii oraz zasobów google.

LET’S TALK – wyobrażasz sobie perfumy stworzone tylko dla Ciebie?

Może spróbujesz razem z nami „stworzyć” własne perfumy?

BLACK FRIDAY w Perfumerii Greta

…czyli weekend darmowej wysyłki.

Woda kolońska – historia powstania

Powrót do idei prostego perfumeryjnego luksusu klasycznych kolońskich kompozycji?

Daleki Wschód…bliski memu sercu…

…czyli historia kolejnego obrazu

Pachnący Dzień Kobiet

…czyli Babski Comber z kinem Janosik…

Stuletnie perfumy – TYLKO u nas – limitowana nowość od Technique Indiscrete.

…czyli Centenaire w naszych zmysłach…