Pachnące zapiski…
Skoro rękodzieło na stałe zagościło w Perfumerii Greta pomyślałam, że przydałoby się nieco poprawić wygląd zeszytów, w których gromadzone są perfumeryjne zachcianki jej Klientów. Jak postanowiłam, tak zrobiłam…
Zauważam, że koncepcyjna część projektów zajmuje najwięcej czasu, bo w głowie wszystko wygląda dobrze, a po przeniesieniu do rzeczywistości, najczęściej zaczynam kręcić nosem, wprowadzać poprawki i zmiany. Czasem ostateczna forma tak bardzo odbiega od pierwotnego zamysłu (który przecież był świetny 😉 ) że dziw bierze. Tym razem było tak samo…
Wydrukowany list został poddany serii postarzających go działań tak, by był wyblakły, rozmyty, sfatygowany, a nawet spalony! Nie mogło zabraknąć odbitego spodu filiżanki kawy, która w ciągu dnia pracy stawia na nogi i budzi zmysły… Pojawiły się na nim też nowe linijki tekstu, wypukłe i pełne miedzianych refleksów. Surowość została złamana kwiatami (również niebotycznie sfatygowanymi 😉 ), które to wniosły nieco romantyzmu, bo taka właśnie jest osoba, która będzie go użytkowała. Smocza miedziana faktura zastąpiła gładkie okładki, a dopełnieniem okazały się postarzone, lekko pordzewiałe niewielkie odlewy oraz mocno miedziane brzegi stronic, jak w średniowiecznych księgach (te jednak nie chciały w pełni oddać swego uroku na zdjęciach 🙁 ).
Stare notatniki poszły w odstawkę, a ich miejsce zajęły nowe, mixed-mediowe propozycje. Teraz perfumeryjne notatki, będą miały oryginalne miejsce, które nie straszy, a znakomicie wpisuje się w klimat panujący w tej niszowej Perfumerii…
„koncepcyjna część projektów zajmuje najwięcej czasu, bo w głowie wszystko wygląda dobrze, a po przeniesieniu do rzeczywistości, najczęściej zaczynam kręcić nosem” O rany… skąd ja to znam! robienie zwykłej kartki zajmuje mi mnóstwo czasu: a może ten kwiatek przesunąć w lewo, a może by go spryskać mgiełką, a może lepiej farbką pomalować. O wiem! użyję maski…” 3 godziny później: No tak, nie ten kwiatek to w ogóle powinien być motylek… 😀
O tak! Widzę, że rozumiemy się doskonale. Przyznać jednak muszę, że uwielbiam Mixed-Media, bo jakbym nie wytężała swej wyobraźni, efekt końcowy zawsze mnie zaskakuje (hahahaha). Tak na prawdę, ogranicza nas tylko własna wyobraźnia…